Chociaż uważam się za zapalonego rezydenta lata, mogę przychodzić do mojego ulubionego miejsca nie częściej niż raz w tygodniu - w weekendy. W upale, siedząc w dusznym biurze, wyobrażam sobie, jak czują się moje rośliny, a moje serce krwawi. Jakich metod nie próbowałem dłużej zatrzymać bezcennej wilgoci pod uprawami. W przypadku pomidorów i truskawek pojawiło się ściółkowanie i podlewanie „butelkowe” - zakopuję plastikową butelkę bez dna pod krzakami i napełniam ją wodą. Ale w przypadku dyni, ogórków i cukinii ta metoda nie jest odpowiednia, ponieważ ich system korzeniowy znajduje się bardzo blisko powierzchni gleby. Te uprawy były najbardziej narażone na suszę – słońce wysusza glebę, zabijając ich korzenie.
Ale w końcu znalazłam sposób, by pomóc dyni i cukinii, a mi w tym pomógł cudowny środek – hydrożel.
Pod każdą rośliną zrobiłam trzy wgłębienia - drewnianym szpikulcem w kierunku już wyrośniętych korzeni, ale nie w głąb, ale pod kątem ostrym do powierzchni gleby. Do wszystkich otworów wsypałam kilka granulek hydrożelu - około łyżeczki. Następnie obficie podlałam rośliny. Hydrożel aktywnie pochłania wilgoć - jeden gram wchłania około 200 mililitrów wody. Po pierwszym podlewaniu odczekałem 15-20 minut aż produkt nasyci się i ponownie podlałem. Okazuje się, że nie tylko podlałam swoje dynie i cukinie, ale też zostawiłam im zapas wilgoci na tydzień. Korzenie piją płyn z gleby, a następnie wyciągają go z hydrożelu, przerastając przez miękkie galaretowate granulki. Rezultat moich działań zobaczyłam tydzień później, kiedy przyjechałam do daczy na kolejny weekend. Jeśli wcześniej spotkały mnie zwisające liście wysuszone upałem, teraz dynie dosłownie „wyprostowali ramiona”, a nawet wyruszyli w kolor. Gleba pod cukinią była sucha, ale rośliny nie doznały szoku - uratowało je rezerwowe źródło wody.
Przyjąłem tę metodę z innymi roślinami, aw tym roku wprowadziłem hydrożel bezpośrednio do studzienek, kiedy sadziłem sadzonki. Granulki są nasycone nie tylko wilgocią, można je przez nie podawać. Rośliny będą go spożywać w dawkach. Wlewam jeden gram granulek do każdego otworu lub najpierw rozcieńczam je w wodzie z nawozem, pozwalam im pęcznieć przez pół godziny i dodaję 100-150 g powstałej galaretki pod każdą kiełkę. Jeśli potrzebujesz posadzić roślinę z otwartym systemem korzeniowym, po prostu zanurzam korzeń w suchym żelu, sadzę go w otwartym terenie i obficie podlewam.
Zauważyłem, że higroskopijność mieszanki glebowej znacznie się poprawiła, podłoże stało się luźniejsze, co oznacza, że korzenie roślin mogą dobrze oddychać. Sadzonki zawsze mają zapas wilgoci, nawet jeśli nie mam czasu na podlewanie na czas. Po sezonie hydrożel może „pracować” jeszcze przez pięć lat, choć z mniejszą intensywnością. A jeśli uprawiasz wyłącznie na nim rośliny, bez dodawania gleby, to nie więcej niż 2 lata, po czym lepiej wymienić produkt na świeży.Żel nie jest wypłukiwany z gleby. Jest jednak całkowicie nieszkodliwy dla ludzi i roślin. A po upływie terminu ważności rozkłada się na wodę, dwutlenek węgla i azot. Okazuje się więc, że to narzędzie również użyźnia glebę. Kolejnym plusem jest to, że nie można przemoczyć roślin żelem. Nawet po ulewnych deszczach granulki wchłaniają nadmiar wilgoci, zapobiegając gniciu systemu korzeniowego. Na warstwie gotowego spęczniałego hydrożelu o grubości 2 cm ułożyłem nasiona, posypałem je zwykłą uniwersalną ziemią na wierzchu. Do zasadzenia 20 nasion potrzeba było 1 litra ziemi i 100 g hydrożelu. Nasiona układano na powierzchni, bez zagłębiania się w sam żel, aby przypadkowo nie stworzyć dodatkowej skorupy.
Dwa tygodnie później sadzonki były gotowe do sadzenia w otwartym terenie. Kiedyś trwało to 3-4 tygodnie. Kiełki były łatwo usuwane z podłoża. Pozostałych na korzeniach granulek nie usuwałem, więc wraz z nimi wysłałem sadzonki na stałe miejsce.Należy zauważyć, że hydrożelu nie należy przechowywać na słońcu, w przeciwnym razie może „rozkwitnąć”, jak woda w upale. Niewykorzystany granulat szczelnie pakuję i wkładam do lodówki. Z biegiem czasu zmniejszają się i krystalizują.